poniedziałek, 22 czerwca 2009

Wizyta w MarcPolu



W ostatni weekend odwiedziłem po raz drugi sklep MarcPolu przy Trakcie Lubelskim. Pierwsza wizyta, kilka dni wcześniej, natchnęła mnie optymizmem - nie było kolejek, dostałem wszystko co chciałem, sklep byl czysty i grała mila muzyka. Za to w sobotę...

Ale zacznijmy od początku. Najpierw jakiś polski nowobogacki zajechał z rozmachem pod sklep swoim nowobogackim BWM - na razie ten samochód przerasta kierowcę, który ma kłopoty z parkowaniem. Zapewne poprzednio jeździł tylko furmanką... Do parkowania potrzebne byly trzy miejsca parkingowe (!) i chyba nie dałoby się zaparkować gorzej... Dowód na zdjęciu, specjalnie zostawiam czytelne tablice rejestracyjne [ZA NAMOWĄ KILU OSÓB JEDNAK USUNĄŁEM TABLICĘ REJESTRACYJNĄ, KTÓREJ NUMER KOŃCZY SIĘ NA "S" :) ].
Na delikatną sugestię, że można bylo zaparkować prosto i umożliwić zaparkowanie jeszcze dwóm samochodom (w tym mi) Pan Nowobogacki warknąl "Nie - bo jeszcze mi ktos porysuje MÓJ SAMOCHÓD!". Bez komentarza, zostawiam sam smiech :)))

Teraz wizyta w sklepie. Tym razem postanowilem zwracać uwagę na ceny. I oto wnioski - wszystko co się da MarcPol sprzedaje drożej. Jesli Danio na opakowaniu pisze, że sugerowana cena detaliczna to 1,29 zl to MarcPol sprzedaje po 1,35 zl. Podobnie jogurt Activia. Herbata Lipton Taste of London - 10,99 zl, a w Realu albo Carrefour po 7,75 zl... Porażka.

Klient też nie jest najważniejszy. Po jednej stronie lady ja. W ladzie wędliny. Za ladą pięć (!) ekpedientek. Jedna z nich zaczyna sobie ważyć wędliny, do swojego domu, i prosi koleżankę o radę, co wziąć. Ja jestem powietrzem. Po minucie powietrze pyta "Czy któras z Pań moglaby mnie obslużyć?". Na to jedna z Pięciu Muz odpowiada - myslalam, że jest Pan już obslugiwany (niby przez kogo - przez Niewidzialnego Sprzedawcę?). Przy kasie też bylem "powietrzem". Pani z kasy obok wzięla się za porządki i ledwo zdążylem uskoczyć przed miotlą, bo wymiotlaby mnie ze sklepu...

A to jeszcze nie koniec :) Dwie kasy dalej widzę taką scenkę - kasjerka plecami do klientów, zgarbiona, cos tam sobie robi przy kasie. Podchodzi klientka "Czy można do Pani?". Cisza. "Halo, czy można do Pani?". Cisza. Klientka glosniej "Przepraszam, czy pani kasa jest czynna?". Na co kasjerka "Nie odpowiadam bo się pomylę! Nie widzi Pani, ze liczę [pieniądze]? Przez Panią się pomylę!". Klientka jak niepyszna odchodzi...

No i taki to MarcPol. Z utęsknieniem czekam na większy hipermarket w okolicy, z niskimi cenami i dla klienta, a nie dla sprzedawczyń.
dodajdo.com

4 komentarze:

  1. Gościu miał fantazję, a że burak to już inna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten burak mógłby cię podać do sądu za opublikowanie numeru rejestracyjnego samochodu bez jego zgody. Teraz widzę sens rejestracji blogów bo nie można robić co się chce, gdzie się chce i jak się chce tylko dlatego że ktoś być może parkować nie potrafi.

    OdpowiedzUsuń
  3. buraków to tu mnóstwo, wystarczy spojrzec na tych wariatow jezdzacych po waskich uliczkach. to nie Pany to chamy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać co dla niego w życiu ma największą wartość.
    Może to jego pierwszy w życiu "poważny" samochód. Ciekawe czy może w nocy spać spokojnie..a może coś wtedy jego "autku" dolega?. Nie śmiejcie się z niego..gość przeżywa silny stres. Najlepiej żeby nie wyjeżdżał tą BM-ką..kwaśne deszcze, kamienie pryskające z pod kół i inne..ile to niebezpieczeństw czycha na jego "cacko". Ciekawe czy jego zdrowie psychiczne to wytrzyma.

    OdpowiedzUsuń